piątek, 2 grudnia 2011

piatkowy marazm

Otatnio pracy mam tyle, że czasem nie ma nawet czasu by załadować taczkę. W zasadzie non-stop na wysokich obrotach, zapytania, oferty, spinanie dostaw, inwazja pytań klientów, dziesiątki maili i ... nagle nadchodzi dzień dzisiejszy piątek, kiedy w pięknym stylu chciałam zamknąć parę gorących spraw i do rana nie wychodzi kompletnie nic. Dostawy towarów opóźnione rozwalają mi wysyłki, z trudem dorwany kontakt to handlarza w Niemczech muszę odpuścić, bo tak naprawdę to produkcja nie ma wolnych mocy produkcyjnych  ( by the way po jaką cholerę ciśnięto mnie, by robić kampanię na Niemcy) i mimo że leży stos spraw do załatwienia to mi już wszystko opadło i ręce i cycki ( o uchowaj Panie Boże). Tak dopadło mnie poczucie niemocy. Chyba w takich sytuacjach trzeba robić sprawy niewielkie i wróżące powodzenie, to też zamierzam uczynić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz